Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2021

Brzegi nasze? Nasze!

Obraz
  Pierwszego września rozpoczął się rok szkolny. Ja jako czynny nauczyciel w szkole specjalnej pełniłam swoje obowiązki służbowe, natomiast Robert, Paweł i mój tata pojechali wziąć udział w przetargu Ośrodka Wypoczynkowego Brzegi. Ależ dzień mi się ciągnął. Dyżur za dyżurem, lekcja za lekcją, a ja tylko czekałam, kiedy będzie 11, kiedy dadzą mi znać… W końcu na grupowym koncie Whatsapp pojawiła się wyczekiwana nowina: Brzegi są nasze! Ale… Ale musimy poczekać, ponieważ jeszcze przed nami formalności. Zapytanie do rady nadzorczej, zapytanie do rady gminy, do Warszawy… Czekaliśmy i czekaliśmy. Dzień, tydzień, miesiąc, kilka miesięcy. Zaczęliśmy zastanawiać się czy faktycznie Brzegi będą nasze. Ostatecznie akt notarialny podpisaliśmy 30 grudnia 2020 roku. Nasze!

Sun Spectrum Sp. zo.o.

  Ustaliliśmy, że dość gadania byle gadać. Trzeba jechać do zarządcy Brzegów i wypytać, jak to faktycznie jest z tym przetargiem. Czy Brzegi są na sprzedaż, za ile, kiedy, komu, gdzie, jak… Okazało się, że wszystko prawda i za kilka dni będzie przetarg. Kilka dni. Ale my jeszcze nie wiemy, czy możemy, czy tak czy nie. Zrobiliśmy zebranie. Ustaliliśmy, że wchodzimy w to. Zakładamy spółkę, niech się dzieje wola nieba. Skoro chcemy zrobić coś dobrego dla świata to świat nam będzie sprzyjał. U pani notariusz postanowiliśmy, że będziemy nazywać się SUN SPECTRUM. Spectrum od autystów, sun by nam świeciło i dawało siłę oraz energię. Tak więc w poniedziałek 31 sierpnia 2020 roku około godziny 11, Robert, Paweł i ja staliśmy się jednością. Jednością celu. Chcemy dać dzieciom wyjść z domu, a rodzicom wypoczynek od ich pociech. Krótko i na temat. Przetarg za dwa dni. Do dzieła!

Tak

  Po przyjeździe do domu zaraz zadzwoniłam do znajomych. Powiedziałam im, gdzie byłam i co widziałam, przedstawiłam pomysł Pawła. Kochani wariaci zgodzili się pojechać na wycieczkę i zobaczyć Brzegi. W następnym weekend znowu wybraliśmy się na Brzegi. Tym razem pojechała z nami Kiniaczek,    Przemiło spędzałyśmy czas spacerując po lesie, opalając się, plotąc to i owo trzy po trzy. Mówiłyśmy, że fanie byłoby mieć znowu razem konia i spędzać czas. Parę lat wcześniej wyratowałam klacz Damę. Po rozwodzie bałam się, czy będę w stanie ją utrzymać i Kinia przyszła mi z pomocą. Współdzierżawiła ze mną klacz i dzięki temu ostatnie miesiące życia Dama spędziła nie w zagnojonym boksie, ale na pachnącej Najdziszowskiej łące. Dużo rozmawiałyśmy w Brzegach, że fajnie byłoby mieć chociaż dwa koniki, które pomagałyby dzieciom, ale i my przy okazji mogłybyśmy realizować swoją końską pasję. W Brzegach odwiedził nas jej ojciec. Chodził, oglądał, widziałam, że coś się w nim wzburzyło. O...

Nietoperze

  Następnego dnia uparłam się, aby odnaleźć kryjówkę nietoperzy. Poprzedniego wieczoru zainteresowałam się tymi uroczymi maleństwami. Najpierw latały nam wieczorem nad głowami, a później okazało się, że   w jadalni jeden był zasuszony. Paweł przyłączył się do poszukiwań. Najpierw stawialiśmy na to, że śpią w jednym z domków, ale tam nie było śladu ich obecności. Pomyślałam, że może śpią na poddaszu drewnianego domu. W końcu jest stary, opuszczony, kryjówka idealna. Poprosiłam Pawła, abyśmy tam weszli. Najpierw zebrałam wszystkie klucze, jakie tylko były dostępne, a później przez kilka minut celowałam do zamka by trafić na ten odpowiedni. Udało się! Weszliśmy do środka. Rozglądaliśmy się za jakąś piwnicą, ale niestety. Nietoperzy brak. Postanowiłam pójść wyżej. Schody trzeszczały. Bałam się robiąc każdy kolejny krok. I nagle mnie olśniło! Odwróciłam się do Pawła i powiedziałam: Tak! My sami nie damy rady, ale ze wspólnikami to może się udać. (Dlatego pomyślałam o T. wchodząc po...

Od tego się zaczęło...

Obraz
 Pomysł Pawła Było lato. Ani upalne, ani deszczowe, takie w sam raz. Paweł otrzymał zlecenie na montaż alarmu w Brzegach. Brzegi, Brzegi… zaraz, zaraz coś mi to mówi! Byłam uczennicą szkoły podstawowej, kiedy wraz z klasą i nauczycielami wybraliśmy się na kilkudniową wycieczkę do Brzegów. Zbieranie grzybów, dyskoteka w drewnianym domku… i do obiadu marchewka, którą wynosiłyśmy z koleżankami w kieszeniach – to były czasy J W każdym razie Paweł powiedział, że ośrodek stoi pusty i on zapyta przełożonych, czy mogę tam z nim pojechać. Miał jeszcze coś tam skończyć, więc okazja idealna. Na początku nie chciałam. Jak to pusty ośrodek? I nikogo tam nie ma? Zadzwonił Paweł podekscytowany jak nigdy. „Słuchaj tutaj jest pięknie. Daj się przekonać. Spodoba ci się. Las, łąka, teraz chodzę dookoła stawu. Dowiedziałem się, że ośrodek jest na sprzedaż. Musimy go kupić. Moglibyśmy zrobić tutaj ośrodek dla twoich dzieci. Mówiłaś, że nie mają gdzie pojechać na wakacje to my im damy wakacje”. Poczu...