Tak
Po przyjeździe do domu zaraz zadzwoniłam do znajomych. Powiedziałam im, gdzie byłam i co widziałam, przedstawiłam pomysł Pawła. Kochani wariaci zgodzili się pojechać na wycieczkę i zobaczyć Brzegi. W następnym weekend znowu wybraliśmy się na Brzegi. Tym razem pojechała z nami Kiniaczek, Przemiło spędzałyśmy czas spacerując po lesie, opalając się, plotąc to i owo trzy po trzy. Mówiłyśmy, że fanie byłoby mieć znowu razem konia i spędzać czas. Parę lat wcześniej wyratowałam klacz Damę. Po rozwodzie bałam się, czy będę w stanie ją utrzymać i Kinia przyszła mi z pomocą. Współdzierżawiła ze mną klacz i dzięki temu ostatnie miesiące życia Dama spędziła nie w zagnojonym boksie, ale na pachnącej Najdziszowskiej łące. Dużo rozmawiałyśmy w Brzegach, że fajnie byłoby mieć chociaż dwa koniki, które pomagałyby dzieciom, ale i my przy okazji mogłybyśmy realizować swoją końską pasję. W Brzegach odwiedził nas jej ojciec. Chodził, oglądał, widziałam, że coś się w nim wzburzyło. Oczy zaczęły błyszczeć, nuta wyzwania choć niesłyszalna, a wyczuwalna. Brzegi stały się wyzwaniem. Jego intuicji biznesowej, zmysłu przedsiębiorczości. Miał o czym myśleć. My z Pawłem jakby z boku. Daliśmy czas do namysłu.
Komentarze
Prześlij komentarz