Nietoperze
Następnego dnia uparłam się, aby odnaleźć kryjówkę nietoperzy. Poprzedniego wieczoru zainteresowałam się tymi uroczymi maleństwami. Najpierw latały nam wieczorem nad głowami, a później okazało się, że w jadalni jeden był zasuszony. Paweł przyłączył się do poszukiwań. Najpierw stawialiśmy na to, że śpią w jednym z domków, ale tam nie było śladu ich obecności. Pomyślałam, że może śpią na poddaszu drewnianego domu. W końcu jest stary, opuszczony, kryjówka idealna. Poprosiłam Pawła, abyśmy tam weszli. Najpierw zebrałam wszystkie klucze, jakie tylko były dostępne, a później przez kilka minut celowałam do zamka by trafić na ten odpowiedni. Udało się! Weszliśmy do środka. Rozglądaliśmy się za jakąś piwnicą, ale niestety. Nietoperzy brak. Postanowiłam pójść wyżej. Schody trzeszczały. Bałam się robiąc każdy kolejny krok. I nagle mnie olśniło! Odwróciłam się do Pawła i powiedziałam: Tak! My sami nie damy rady, ale ze wspólnikami to może się udać. (Dlatego pomyślałam o T. wchodząc po schodach, gdyż R. współpracuje ze stolarzami i z tego, co zapamiętałam – zajmuje się między innymi schodami.) Sprawdziliśmy strych i nietoperzy nadal nie było, ale była myśl o spółce. A gdyby tak faktycznie wziąć się złożyć, kupić Brzegi, wyremontować, stworzyć miejsce dające nowe możliwości. Nie rozmawialiśmy już o niczym innym. Marzyliśmy i planowaliśmy. Weźmiemy kredyty, zaprosimy do współpracy T., poprosimy genialnego kuzyna TM o pomoc przy dotacji – to może się udać… Tak więc nie znaleźliśmy nietoperzy, ale znaleźliśmy pomysł… czyż nie?
Komentarze
Prześlij komentarz