Rzeczywistość kontra
Zaczęliśmy z werwą i wigorem. Z czasem okazało się, że zostaliśmy w okrojonym składzie. Żeby ośrodek mógł powstać potrzeba zakasać rękawy i co robić? Może powiem, co ja robiłam. W tygodniu pracuję w szkole specjalnej, ale już w piątek popołudnie: zakupy, gotowanie i pieczenie. W sobotę rano zapakować tobołki i na Brzegi. Od wejścia praca praca praca. A to kuchnię wysprzątać, zmywarkę rozładować, zmywarkę puścić, odkurzyć, umyć podłogę. Takie to proste? Tylko, że kuchnia, korytarz, jadalnia, schody na górę to zajmuje minimum 4 godziny przy pocie kapiącym z czoła i nie wiem, z czego jeszcze... Później odkurzanie pokoi, odświeżanie mebli, mycie drzwi, mycie łazienek, szykowanie posiłków. Najprzyjemniejsze wyjście do lasu i zbieranie drewna na opał. Ciężka praca, ale na łonie natury z wiatrem i słońcem. I na koniec dnia jeszcze to zrobić, jeszcze to zrobić. I tak tydzień w tydzień. Zostawiałam za sobą czyste, przyjeżdżałam w brudne. Wygodnie powiedzieć, że tego nie ugotuję, bo nie umiem; do lasu nie pójdę, bo raz się przewróciłam; to nie dla mnie czy na "Marysieńkę się nie pisałam". Stawianie wymagań, komentowanie i strzelanie min. Kogo stać na to, aby obrócić się na pięcie i olać wszystko i wszystkich? Tego stać, kto na to nie pracuje. Ja zastawiłam mieszkanie. Postawiłam wszystko. Być albo nie być. A Paweł? W tygodniu firma, zlecenia, wyjazdy. Do tego dwa dni w tygodniu praca na umowę. Potem Brzegi i biega, goni, bo chodzić to za mało. Robert... mój Boże jak go opisać. Człowiek siłacz. Prowadzi swoją firmę, a w Brzegach wchodzi na dach, schodzi do piwnicy, grzebie w ziemi i zagłębia się w studnię. Przerażał mnie ogrom tego, za co się wzięliśmy. Czemu już nie przeraża? Bo wierzę. Wierzę, że zrobimy ten ośrodek. Została nas trójka. Paweł, Robert i ja. Pomaga tata, mama Pawła, pomaga kuzyn, pomagają i wspierają znajomki. Od Olafów dostałam dla Brzegów nawet traktor.
Czas weryfikuje komu zależy na poklasku, dobrym zdjęciu i wyimaginowanej przestrzeni. Woli manipulować prawdą niż żyć w prawdzie. Oczernić drugiego, żeby siebie wybielić. My tak nie robimy. My pracujemy. Za dużo, za ciężko, a ciągle mamy poczucie, że jeszcze za mało. Wierzymy w to, że damy radę. Zostawimy po sobie ślad. A jeśli ktoś nie rozumie, że czynić dobro to dawać siebie - życzę mu ducha dobroci, czynu i miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz