dramat "Dramat w szkole" Akt II

 


Akt II

Scena I

Do gabinetu Dyrektorki Śmieszki wchodzi pedagog Ćwirka. Siada w fotelu, kręci się w kółko. 

ĆWIRKA

Fajny ten gabinet i mógł być mój

Ale doradziła mi pani Pluj

Że lepiej jak będę nadal pedagogiem

To i kasę z olimpiad i ze szkoły zostawią mi pod progiem

Tyle że dam im pojarę

A w razie czego wymyślą Teodorowi kolejną karę

Z resztą mój gabinet jest przytulny

Myślałby kto że z gronem nauczycieli wspólny

A tam przecież wszystko moje moje moje

„Pokorne” ze mnie cielę to sobie dwie krowy doje

Chciały mnie do liceum dać na górę

Ale udało mi się ocalić skórę

Jeszcze by mi przeszkadzała koleżanka po fachu

Zauważyła, że w torebce noszę pełno piachu!

Bierze lusterko, sprawdza siwe włosy, patrzy na zmarszczki, rozgląda się czy już przyszła Dyrektor Śmieszka

Co na swoim to na swoim zrobię coś dla szkoły i coś dla prywaty

W  razie kontroli nogi mam jak z waty

Ale ja totalnie wszystko w tej szkole robie

To i przecież muszę sporo uszczknąć sobie

Rozdzielam dyżury i podliczam obiady

Chapnę w stołówce coś od czasu do czasu tak dla zasady

Najmniej pracy wkładam w dzieci,

Latam tylko po interwencjach no i czas mi zleci

Nie chcę słuchać, co nauczyciele mają do powiedzenia

Ktoś mnie wkurzy to bum  – Nara Rafał Nara Gienia

Ostatnio przeze mnie za szybko poleciała Sojka

Nie dała sobie rady z moją klasą - prawie była bójka

Potrafię ukryć szczere uczucia

Lubię ploteczki to władzy narzędzie knucia

Dzieci wypytuję o życie pozaszkolne,

Dzięki temu mam haki i jest południe wolne

Jak mnie rodzic wkurzy to bum pismo do sądu

O sytuacji rodzinnej prośba do wglądu

Który bogatszy rodzic to z nim muszę trzymać niestety

Żeby podrzucił papier do ksero czy inne gadżety

A biedniejszemu nigdy z mojej kieszeni czy doli

Tylko wymuszam od grona, nie ma, że boli

Tu składka tam składka

Na plecak, rachunek za gry czy do butów wkładka

Jak kto do akcji się nie dołączy

Rzucam wtedy sieci i jęzora pnączy

Wyglądam na dobrą i miłą

Ćwierkam z uśmiechem tą gadką zawiłą

Kiedyś miałam czyste sumienie i pracowałam w intencji

Ale to było za innej dyrektorki kadencji

Za Wiedźmy z Góry Ślęży

Razem nie lubiłyśmy religii i księży

Mogłam więcej niż inni, ale nie tak totalnie

Bo bałam się, że Wiedźma ręką w stół walnie

W przydziały się nie wtrącałam, bo i mnie nie dopuszczała

I też przy niej huczący Anioł stała

Była sprawiedliwa i nie dawała krzywdy zrobić nikomu

Gdzie ta Śmieszka? Zaraz muszę iść do domu

Wygląda przez okno,  sprawdza czy nie wchodzi Dyrektor Śmieszka

Miałam kiedyś  sobie pokorę i wstydu ciut

Starałam się nie kłamać jak z nut

Po klepnięciu Dyrki gadałam na boisku samolubne bzdury

Że teraz to już na spokojnie dorobię do emerytury

Nie myślałam w ogóle o koleżance

Tylko o swoim tyłku i kawy filiżance

Raz jeden miałam myśl, czemu jestem taka sztuczna

Ale szybko mi przeszło, byle sakiewka była juczna

Wielu ludzi przy imprezach wykorzystywać trzeba

To nie jest wcale proste zarobić na kawałek chleba

Do wykarmienia mam Zosię i Shreka

Codziennie pięć bochenków im rzucam z daleka!

Źle zrobiłam, że wzięłam sobie klasę

Pokazałam, że sobie nie radzę, ale przecież chciałam kasę

Nie mogłam oprzeć się pokusie, gdy zwiększyli za wychowawstwo kwotę

I wyszło na jaw, że zawalam robotę

Dzieci się ode mnie odwróciły

Czasami serio nie mam już do nich siły

Dalej udaję i sztucznie się uśmiecham

A w myślach jest: ten jest głupi, a ten cham

Próbowałam Teodora we własną porażkę ubrać

Ale średnio mi to wyszło psia mać!

Innym dawałam złote rady 

A sama wychowałam tylko gady

Przy rodzicach też wyszłam na głupka

Bo kto był po mojej stronie? Tylko matka od Stópka?

Niby wyszczekana, a potem po kryjomu przepraszała tego Teodora głupka

Zadzwoniła i oczy jej płakały

Aż jej sztuczne rzęsy odleciały

Zgłodniałam… gdzie jest moja zupka?

Wychodzi z gabinetu Dyrektorki Śmieszki i idzie do gabinetu pedagoga

Już tego nie ukryję, że jestem interesowna

Tylko moje papiery mnie jeszcze bronią, bo gadka jest totalnie bezsensowna

W ostatnim czasie tak się postarzałam na twarzy

Urlop i przynajmniej dwa wyjazdy… o tak! To mi się marzy!

Zaczyna jeść zupkę

Blee nie umiem gotować… chyba trzeba dodać soli i tymianku,

Może i czas pomyśleć o kochanku

Co mi przeczyści komin i kawę poda o poranku

Dobrze jakby to był jakiś ważny gość

Bo niedojdy mam już dość

Żeby miał fajny dom i niezłą furę

To nawet schudnę i zmienię figurę

Shrek już dawno na boku kogoś trzyma

Nawet on mnie nie chce, tylko ta robota mnie spina

O hultaje! Niech zobaczę, że ktoś o mnie rozmawia

To chyba ze złości puszczę pawia

Męczy mnie już to życie udawane

Jakbym na miłość i prawdę miała bane

A mówiła mi matka: jesteś harcerka nie bierz dzieciatego…

Nie posłuchałam się, bo jej racji nie zniosło mi mojego ego

Cieszyłam się, że inną dla mnie zostawił

Kwiaty przynosił i komplementy prawił

No nic… Zjadłam więc biorę się dalej do roboty

Bo trzeba przygotować wały do następnej soboty

Gdyby nie moje wtyki i kombinowanie

Nie miałabym żadnej koleżanki , a tak jest lajkowanie

Tej pochytam umowę, tej jakieś zlecenie

I myślę sobie, że mam wartość i jestem w cenie

Tak sobie to tłumaczyć muszę

Bo co mi zostało…  Kiedyś przez te kłamstwa się uduszę…

Przylatują cztery aniołki z koroną złoconą, polewają Ćwirkę wodą święconą

Scena II

(w opracowaniu)










Tekst jest fikcją literacką Wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób jest przypadkowe


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zapukał na czas....

Baśń na dobranoc

Friend zone